INNOWACYJNI ODBIORCY – KREATYWNI INTERPRETATORZY SZTUKI I RZECZYWISTOŚCI AKTYWNI W ŚRODOWISKU
***
PASSUS: KOZIETULSKI MAJĄTEK – HISTORIA ORAZ WSPOMNIENIA
DANUTY KOBYLIŃSKIEJ – WALAS
OPUBLIKOWANY ZOSTAŁ NA ŁAMACH ŻYCIA GRÓJCA 01 MAJA 2020
***
GENIUS LOCI – POLSKI DWÓR ZIEMIAŃSKI
Polskie dwory cechowało wiele charakterystycznych atrybutów. Od średniowiecza lokalizację wyznaczała funkcja obronna, od wieku XVII znaczenia nabierał "prospekt wesoły", czyli posadowienie w miejscu atrakcyjnym krajobrazowo. Dwór ulokowany był na wzniesieniu, gdyż stał zwykle na miejscu starszego, budowanego w średniowieczu, po którym pozostały tylko piwnice, na których budowano nową siedzibę. Charakterystycznym dla położenia dworu było to, że zawsze stał frontem do drogi głównej, skąd przed wejście do dworu wiodła aleja, najczęściej lipowa, kasztanowa, grabowa lub wiązowa. Dwór zorientowany był na godzinę jedenastą, co oznaczało, że słońce mogło oświetlać go ze wszystkich stron.
Ziemiańskie "gniazdo" otaczał znacznie od niego starszy park, gdyż sadzony był zwykle dużo wcześniej. Specyficzny nastrój wyczuwało się już po przekroczeniu bramy, wjeżdżając w prowadzącą do dworu ocienioną aleję. Bramy niekiedy budowano paradne, a nad wjazdem widniał zwykle herb właściciela. Ten sam herb zobaczymy później w tympanonie portyku dworu.
Adam Mickiewicz pisał w Panu Tadeuszu:
Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,
Że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza.
Na wprost wejścia do dworu widoczny był gazon – owalny lub okrągły trawnik, niekiedy otoczony żywopłotem, z klombem kwiatowym pośrodku. Tworzyło to, niemal obowiązkowy w ziemiańskiej rezydencji "cour d’honneur" – dziedziniec honorowy, symbol prestiżu i powagi miejsca zamieszkiwania właściciela ziemskiego. W ten sposób objawiał się oczom klasycystyczny murowany dwór, z białymi ścianami – nigdy niebieskimi, gdyż taki kolor bowiem przynależał chłopskim chałupom – z wysokim dachem tzw. łamanym polskim, z portykiem czterokolumnowym, zwanym wcześniej – gdy był drewniany – gankiem. Dwór miał dwa alkierze, dostawione na planie kwadratu do jego boków i wysunięte nieco przed frontową elewację.
Są trzy charakterystyczne elementy dla architektury dworu: po pierwsze plan; po drugie kształt bryły, w tym proporcje długości i wysokości oraz szalenie ważne proporcje wysokości ścian do wysokości dachu. Trzecim elementem jest estetyka centralnie umieszczonego wejścia do dworu.
Charakterystycznym atrybutem dworu klasycystycznego – jest portyk – zależnie od rodzaju: w tak zwanym małym i wielkim porządku – dwu-, cztero-, sześcio- i ośmiokolumnowe lub portyki w porządku doryckim, toskańskim, jońskim i korynckim. W skromnych dworkach szlachty zaściankowej portyk uchodził czasem za jedyny element wyróżniający gospodarza. Drugim były dowody szlachectwa, przechowywane w starej skrzyni, a trzecim – duma właściciela z przynależności do stanu obywatelskiego, którego wyróżnikiem wcale nie było bogactwo gospodarza, Wystarczy przeczytać choćby Noce i dnie Marii Dąbrowskiej, by poznać realia życia skromnego ziemianina. Dwór był murowany, solidny o pięknych proporcjach – najczęściej z czterokolumnowym portykiem toskańskim w małym porządku. Kolumny złożone z bazy, trzonu i głowicy, czyli kapitelu, różniły się przede wszystkim wyglądem głowicy. Na głowicach kolumn spoczywał architraw, dźwigający fryz i gzyms, będący podstawą trójkątnego frontonu, którego część wewnętrzną stanowił tympanon. W tympanonie pojawiały się albo okienka – najczęściej w kształcie koła lub półkola, albo płaskorzeźby, przedstawiające kartusz herbowy właściciela. Rzadziej spotkać można było napisy – sentencje lub rok budowy dworu. Na przykład mogła widnieć inskrypcja z fraszki Jana Kochanowskiego:
Ja Panie niechaj mieszkam w tem gnieździe ojczystem
a Ty mnie zdrowiem opatrz i sumieniem czystem.
Na frontonach w tympanonach portyków dworskich właściciele dworów z dumą umieszczali nad wejściem symbole szlachectwa – swoje herby. Dachy budowano dwuspadowe, czterospadowe, naczółkowe i przyczółkowe, mansardowe, łamane – uskokowe – polskie z odmianą krakowską oraz namiotowe, w zależności od kształtu i kąta nachylenia połaci.
Dachy w dworach miały swoje cechy osobliwe. Otóż charakterystyczne dla Polski są tzw. dachy łamane polskie, które stosowano od XVII wieku. W odróżnieniu od dachu mansardowego, gdzie dwie jego połacie nachylone są pod różnymi kątami, w dachach polskich połacie górna i dolna są do siebie równoległe T opozwalaoa na podparcie krokwi w połowie jej długości czy też użycia dwóch krótszych odcinków i wzmocnienie w ten sposób wysokich dachów dworów o znacznej szerokości. Dwory polskie charakteryzowały się przez wiek XVIII znaczną szerokością, pozostałą jeszcze z obronnych budowli na planie zbliżonym do kwadratu. Przy takiej szerokości jedna długa krokiew mogłaby się załamać pod ciężarem mokrego śniegu.
Odmianą dachu łamanego polskiego, jest tzw. dach krakowski, posiadający szeroką wstawkę pomiędzy dwiema jego połaciami. Najpopularniejsze w polskich dworach dziewiętnastowiecznych były dachy czterospadowe proste lub łamane. W zasadzie w dworach drewnianych dachy kryto gontem, a w murowanych – dachówką, chociaż od połowy XIX wieku często zdarzał się gont, pokrywający murowane dwory – zwłaszcza we wschodniej części Polski.
Szalenie ważne dla estetyki całego dworu były proporcje ściany frontowej i dachu. Uwagę przyciągają alkierze, będące pozostałością i świadectwem rycerskiego rodowodu ziemiaństwa. Nigdzie na świecie nie uświadczy się tak pięknych alkierzy, jak w polskich dworach.
Po wejściu do środka, ziemiańskiego siedliska, najpierw przekraczało się próg sieni dworu – pomieszczenia o specyficznym nastroju, gdyż od wejścia pachniało tu ziołami, które suszyły się podwieszone u powały sufitu. Zioła suszono też na ganku pod dachem, rozłożone na stołach.
Melchior Wańkowicz, opisując w Szczenięcych latach dwór swojej babki w Nowotrzebach na Litwie, zauważa: po stołach, jak dzień długi suszyły się wiecznie jakieś rumianki, jakieś żywokosty i inne gospodarskie ingrediencje…
Pamiętać należy, że zioła stanowiły ważny składnik domowej apteczki i kuchni, przydatne były na różne przypadłości i choroby nie tylko domowników, lecz i mieszkańców wsi. Były jednym z ważnych atrybutów samowystarczalności dworu oraz jego związków z naturą.
W sieni dworu, ogromnej, ciemnej i chłodnej zawsze na centralnym miejscu wisiał wieniec dożynkowy. Starym zwyczajem dożynki odbywały się na Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – 15 sierpnia, popularnie zwane dniem Matki Boskiej Zielnej – kiedy świętowano zakończenie prac żniwnych. Z tej okazji z najdorodniejszych kłosów, kwiatów, owoców – sporządzano wieniec, ozdabiany wstęgami i poświęciwszy go w kościele, niesiono przed dwór. Wieniec ten wieszano u powały sieni, gdzie przebywał do następnego lata, ozdabiając i tworząc wspaniały nastrój więzi z ziemią, z której zawsze dwór żył.
W sieni stały stare skrzynie, będące dawniej podstawowym wyposażeniem sypialni. Trzymało się w nich nie tylko posażne ubiory, bieliznę i pościel, ale też codzienne ubrania. Jednak po wejściu do powszechnego użytku szaf, skrzynia pełniła rolę pomocniczą do przechowywania różnych elementów ubioru zewnętrznego, przyborów – tzw. jamników – potrzebnych do zdejmowania – co nie było proste – butów z cholewami czy ostróg.
Salon – bawialnia, to pomieszczenie, gdzie domownicy wspólnie spędzali czas. Domownicy, wśród których zwykle byli: dziadkowie, ciotki i wujowie, rezydenci – tzw. „wiszący u klamki”. Dwory miały istotny walor wielopokoleniowości. Dziadków nie wysyłano do ochronek i domów starców. Znoszenie ich starczych kaprysów nie było łatwe, ale zgodne z naturą i po Bożemu.
Służby wcale wiele nie było w polskim dworze. Podstawową "załogę" tworzyli kucharz lub kucharka, służąca pani domu i służący gospodarza oraz stangret. W większych, bardzo zamożnych dworach i pałacach pojawiały się: ochmistrzynie, zarządca majątku – administrator – karbowy, lokaje na czele z "oberkamerdynerem" lub "majordomusem", ogrodnicy, mastalerze lub chłopcy stajenni do koni, leśniczy.
Zwykle dwór liczył pięć osób służby, w tym – nianię staruszkę na dożywociu, która wychowała już trzy kolejne pokolenia.
Układ pomieszczeń we wnętrzu dworu był dwutraktowy, z sienią i salonem na osi, okrągłym, wysuniętym ryzalitowo przed lico elewacji ogrodowej. Pokoje sytuowane były w amfiladzie, tzn. było bezpośrednie przejście ze skrajnego do następnych. Bawialnia, zwana – salonem, oprócz dużego, zdobnego pieca, kanap i berżerek do siedzenia, mieściła fortepian i wiszące na ścianach obrazy, będące charakterystycznym elementem każdego dworu. W przeciętnym z nich próżno szukać sprowadzanych z Italii czy Francji dzieł wielkich mistrzów. "Galerię" stanowiły: grafiki, sztychy i rysunki oraz olejne obrazy, przedstawiające konterfekty – portrety przodków lub dziełka wędrownych malarzy, chodzących od dworu do dworu, by za wikt i opierunek malować sceny rodzajowe, pejzaże albo portrety domowników. Charakterystyczną cechą dworu było nawarstwienie pamiątek, sprzętów, mebli z różnych epok, które po prostu dziedziczono po przodkach. Właściwie nie zdarzało się, by właściciel ziemiańskiego "gniazda" kupował garnitur nowych mebli na całe jego wyposażanie.
Częstym motywem obrazów było przedstawienie babci-seniorki rodu w towarzystwie wnuczki. Podkreślano w ten sposób znaczenie tradycji, przekazywanych z pokolenia na pokolenie, istotę ciągłości pamięci rodowej i narodowej.
Na reprezentacyjnej ścianie bawialni wisi PANOPLIUM – na kobiercu roboty perskiej z herbem właściciela umocowany jest szyszak przodka – rycerza, nad nim – ryngraf z Matką Boską Częstochowską lub Ostrobramską Mater Misericordiae, a pod nim – dwie skrzyżowane szable.
Na biegnącej przez środek sufitu belce stropowej wyryty był napis:
BOŻE, CI LUDZIE, KTÓRZY TU BYWAJĄ, CZEGO NAM ŻYCZĄ, NIECH TO SAMI MAJĄ i A.D. …
Umieszczanie inskrypcji to częsty zwyczaj w polskich dworach, zarówno wewnątrz, nad wejściem jak i na zewnętrznej ścianie, umieszczano stosowne sentencje, polecające dom Opatrzności Bożej lub wyrażające gościnność.
Grono domowników uzupełniali: mamki – do niemowląt, piastunki, nianie i bony – do małych dzieci, guwernantki / guwernerzy i nauczyciele – do starszych, ponieważ pierwsze nauki dzieci pobierały z zasady w domu, zatrudniano nauczycieli, mających nauczyć pociechy czegoś więcej niż pisania, czytania i prostych rachunków. Bardzo często zajmowali się tym rodzice, "panny respektowe" i ciotki rezydentki.
Z biografii naszych wielkich rodaków znamy wiele przypadków, gdy dorabiali lub wręcz zarabiali na życie jako młodzi ludzie po studiach, jako nauczyciele we dworach: Henryk Sienkiewicz, uczący dzieci Woronieckich w Bielcach, w nieistniejącym już dworze koło Skierniewic, Mikołaj Chopin – ojciec Fryderyka, jako nauczyciel języka francuskiego w posiadłości Skarbków w Żelazowej Woli. Kategorią drugą byli nauczyciele muzyki i rysunków. Do kanonów życia dworu należało uczenie dzieci rysowania i grania na jakimś instrumencie muzycznym, najczęściej – na fortepianie. Wielu sławnych polskich malarzy zatrudniało się w młodym wieku w charakterze nauczycieli rysunków ziemiańskich dzieci i w ten sposób zarabiało na życie.
Olbrzymi wpływ na historię Polski miał związany z tym epizod z życia Tadeusza Kościuszki, który jako młody człowiek najął się jako nauczyciel rysunku córek Józefa Sosnowskiego, przyjaciela swego ojca. Ludwikę uczył tak gorliwie, że zakochawszy się w niej, wystąpił do Sosnowskiego – wtedy już wojewody smoleńskiego, hetmana polnego litewskiego – o rękę córki i dostał rekuzę albo, jak kto woli, czarną polewkę. Był to rok 1775. Zaraz potem wyjechał Kościuszko do Ameryki walczyć – z wiadomym skutkiem – „za wolność naszą i waszą”.
Wychowanie dzieci naznaczone było miłością, troską o przyszłość, ale i stanowczą konsekwencją, dyscypliną, surowością, wymogiem pełnego posłuszeństwa dzieci wobec: rodziców, dziadków, szacunkiem dla osób starszych, które miały hartować charakter i kształtować postawę młodego pokolenia. Istotny element kanonu wychowania – formowania „kręgosłupa” ziemiańskiego – stanowił kult przodków, przywiązanie do tradycji i myślenie "obywatelskie", za czym kryło się przede wszystkim kształtowanie charakteru i uczenie: odpowiedzialności za innych, obowiązkowości, systematyczności. Nie do pomyślenia było, by dziecko mówiło do rodziców per ty, stawiało żądania, zaniedbywało obowiązki, spóźniło się – nawet – na posiłki, lub by wyraziło się pogardliwie o kimkolwiek a zwłaszcza o kimś z otoczenia.
Charakter dworu – genius loci – tworzyli przede wszystkim mieszkańcy i bywający w domu, ich zwyczaje, zasady, czasem dziwactwa. Ów klimat kształtowały też tradycje rodowe. DWÓR to DOM wieli POKOLEŃ - był miejscem, z którego „wychodziło się” w świat i dokąd zawsze można było powrócił – co miało szczególne znaczenie w czasach zsyłek, więzienia, wywózek – to miejsca, gdzie te same rody w sposób nieprzerwany trwały po kilka wieków, pomnażając dorobek poprzednich pokoleń. Dwory były naturalnymi muzeami, gdyż gromadziły i przechowywały z pietyzmem we wnętrzach stare meble, obrazy, porcelanę i srebra rodowe, a niekiedy – sformowane przez przodków kolekcje. Biblioteki zawierały archiwa rodu i okolicy, korespondencję z sąsiadami, urzędami, niejednokrotnie dworami królewskimi – były miejscami promieniującymi kulturą, dbałością o edukację i wychowanie młodego pokolenia.
Z salonu przechodziło się do jadalni, gdzie podawano do stołu – wedle dworskiej oczywistości i ściśle przestrzeganej hierarchii – stoły były zwykle dwa. Jeden – w jadalni, tzw. pierwszy stół, do którego siadali domownicy – mieszkańcy dworu i ich goście. Drugi lokował się w kuchni lub w oficynie, do którego zasiadały osoby spoza rodziny – pracownicy: administratorzy, ogrodnicy i służba. Na szczycie pierwszego stołu – na najwyższym miejscu zasiadł pan domu, na końcu drugim – małżonka, pozostali goście i domownicy odpowiednio do hierarchii, po prawicy i lewicy gospodarza.
Posiłki wnoszono do jadalni z pokoju kredensowego – zwanego po prostu kredensem, gdzie zwykle rozkładano jedzenie, przyniesione z kuchni, znajdującej się najczęściej w oficynie poza dworem, aby kuchenne zapachy nie roznosiły się po domu – do odpowiednich naczyń. Kredens – to miejsce przechowywania wszelkich naczyń i bielizny stołowej: nakryć, sztućców i obrusów.
Gabinet, zwany też kancelarią, służył omawianiu bieżących spraw z rządcą, administratorem, odbieraniu raportów, odbywaniu narad, wydawaniu poleceń – to miejsce pracy. Tu trzymane były dokumenty, kalendarze rolnicze, pełne rad i zaleceń co do nowoczesnego prowadzenia spraw rolnych i ekonomicznych. Ściany oprócz map majątku i obrazów, zdobiły trofea myśliwskie w postaci głów rogaczy. Na podłodze leżały skóry niedźwiedzie lub wilcze.
Obok zwykle znajdowała się biblioteka, w niej – szafy z półkami od podłogi do sufitu, Księgozbiór stanowiły pozycje pisarzy polskich, francuskich, niemieckich i angielskich, albumy z rysunkami zwierząt, ziół, kwiatów, nuty z pieśniami nabożnymi i patriotycznymi.
Najbardziej znamienną cechą dworu, jest z natury czasów i rzeczy, wynikająca uniwersalność i samoistność jego całego bytu. Był on zamkniętym w sobie i dla siebie organizmem, państewkiem po swojemu udzielnym, małym i ciasnym, ale w całości swej kosmosem – który musiał być ile możności niezawisły od zewnętrznego świata, wystarczający sam sobie. Wszystko robiło się w domu i dla domu – nawet wówczas, gdy materialny powrót do niego stawał się niemożliwy – wynosiło się zeń system wartości. Aksjologicznie dwór – to dom rodzinny, ARKADIA przekazywanego przez pokolenia obrazu wspominanego DZIECIŃSTWA często nawet nie swojego a Rodziców czy Dziadków, które przenosiły pokolenia w sercu, umyśle i pod zamkniętymi powiekami, spod których nierzadko spływają łzy nad brakiem, którego nikt i nic na świecie nie zastąpi, nad wartością, której nikt i niczym wydrzeć z duszy Człowiekowi nie zdoła …
KOZIETULSKI MAJĄTEK – HISTORIA ORAZ WSPOMNIENIA
DANUTY KOBYLIŃSKIEJ – WALAS.
Kozietuły to gniazdo rodowe rodu Skarbków Kozietulskich herbu Abdank. Jan Kozietulski z Kozietuł herbu Abdank (ok. 1550-po 1632) jest dziedzicem na Kozietułach Wielkich. W 1598 r. razem z bratem dzielą się Wielkimi Kozietułami z braćmi stryjecznymi, Stanisławem i Tomaszem, synami Andrzeja. W roku 1564 Kozietuły były własnością Stanisława Kozietulskiego. W rękach tej rodziny Kozietuły pozostawały jeszcze przez wiele lat.
W 1870 roku dobra kozietulskie przejmuje na własność Feliks Rostworowski herbu Nałęcz, który to na początku lat siedemdziesiątych XIX wieku, wznosi w Kozietułach Nowych murowany dwór. Od roku 1876 majątek kozietulski wraz z pałacem stanowiły własność Waleriana Baczyńskiego, a od roku 1878 – Jana i Marii hr. Łubieńskiej małżonków Górskich. Jan Górski z Falęcina herbu Bożawola przyszedł na świat 8 maja 1827 r. w majątku rodzinnym w Woli Pękoszewskiej.
W roku 1882 dobra, które stanowiły własność Jana Górskiego, składały się z folwarku Kozietuły, Dalboszek i obszaru zwanego Urzut, które obejmowały obszar 2143 mórg.
W 1901 roku Ludwik Górski, syn Jana i Marii Górskich przejął majątek. Urodził się w 1865 roku w Woli Pękoszewskiej. Był człowiekiem inteligentnym, wykształconym, a jednocześnie przyzwoitym rolnikiem. Wkrótce, bo po 4 latach Ludwik Górski sprzedał Kozietuły, lecz do 1910, stale gospodaruje i zarządza tymi terenami.
W 1905 roku dobra przejmuje Jan Górski. W 1910 roku aż 812 ha ziemi, zostaje odsprzedane Marcinowi Janowi Leszczyńskiemu herbu Abdank, potomkowi uczestnika Sejmu Wielkiego, urodzonemu w Gromadzicach ok. 1865 roku.
KAKTUSY I EGZOTYCZNE KWIATY
Można powiedzieć, że kozietulski majątek rozkwitał, kiedy to Leszczyńscy nim gospodarowali. Z okien dworu można było usłyszeć dźwięk fortepianu. Na tarasie rosły piękne kaktusy i egzotyczne kwiaty. Jak mówiła jego wnuczka: Marcin Jan Leszczyński był gospodarzem pełną gębą, miał setkę krów, własną gorzelnię, stadninę koni, 800 hektarów ziemi oraz pałacyk z piętnastoma pokojami.
Marcin Jan Leszczyński od zawsze używał tylko imienia (Jan), co widać na monogramie nad wejściem do gorzelni w Kozietułach: (J.L 1916r.). Najwierniejszym człowiekiem na jego dworze był karbowy Michał Czarnecki, którego Jan Leszczyński bardzo miłował, a gdy już zapraszał Michała na rozmowę to kazał naszykować wódeczkę i kiełbasę.
KOBIETA KAPITANEM ŻEGLUGI
W 1931 roku na świat przychodzi Danuta Kobylińska – Walas. Pierwsza w Polsce kobieta kapitan żeglugi wielkiej. Mała Danusia była tak zwaną panienką z dobrego domu, chociaż sama mówi o siebie: "jestem dziewczyna ze wsi". Dzieciństwo miała szczęśliwe, uczyła się francuskiego, gry na pianinie, dobrych manier. Już w dzieciństwie przylgnął do niej przydomek Żaba (świetnie pływała żabką, miała zielony kostium), który potem dostał dopełnienie - Kapitan Żaba. Marcin Jan Leszczyński po cichu liczył na chłopca, więc może dlatego wychowywał Danutę trochę po męsku. Kiedy miała dwa latka, zabierał ją na objazd po polach, jak małego dziedzica, i pokazywał, co się gdzie znajduje. Jako kilkulatka jeździła już konno. Z lekcji gry na pianinie i z francuskiego uciekała do koni albo chowała się w psiej budzie. To były jej piękne dziecięce lata.
POGRZEB W GOSZCZYNIE i KOZIETUŁACH
W 1936 roku we Lwowie umiera żona Marcina, Jadwiga z Muszyńskich. Jej ciało zostaje przywiezione do Goszczyna i pochowane na cmentarzu parafialnym w grobowcu rodu Leszczyńskich. Dwa lata później, 30 października 1938 roku w Warszawie umiera Jan Marcin Leszczyński herbu Abdank. Jego ciało przywiezione zostało do Kozietuł, gdzie jego trumna oblewana jest łzami płaczu, przez mieszkańców, a jego wierne psy myśliwskie siedzą obok niego, aby być jak najbliżej swojego pana. Po modlitwie ciało dziedzica zostaje przewiezione do Goszczyna, gdzie został pochowany w grobowcu rodu Leszczyńskich.
Po śmierci Leszczyńskiego majątek przejmuje Maria Leszczyńska z mężem Bronisławem Kobylińskim. Niestety idyllę rodziny przerwała wojna. W 1939 roku przyszli Niemcy i zajęli majątek a właściciele „przenieśli się” do folwarczku nieopodal – mimo to przyjęli jeszcze kilkudziesięciu warszawian, którzy szukali schronienia, w tym młodzież AK-owską. Niemcy „dali” im z majątku dwa kucyki i dwie krowy. U „zaufanego” chłopca zostały zdeponowane srebra,
- Maria Leszczyńska miała srebrną zastawę stołową: wazy, półmiski. Były również cenne obrazy, perskie dywany. Chłopak ukradł powierzone pamiątki i uciekł. Pod koniec wojny nadeszli Rosjanie, którzy nie patrzyli na zamożne, stare familie przychylnym wzrokiem. Rosjanie zdewastowali dwór, w którym rodzina Leszczyńskich mieszkała – opowiadała pani Danuta.
Dalej opowiadała mi jeszcze, że z okien leciały antyki, a przed budynkiem płonęły dokumenty – ówdzie meble. Rosjanie podpalili wtedy również salon, którego wnętrze było ozdobione ludwikowskimi lustrami. W takiej atmosferze, w łachmanach, starych szmatach i z workami pod pachą, ich całym dobytkiem, ruszyli na zachód. Rodzice przebrali ją wtedy za chłopca, tak było bezpieczniej. Obcięli włosy, założyli portki, a jej to pasowało. Wreszcie było wygodnie. W tym przebraniu przebyła z rodziną długą drogę – jesienią w 1945 roku zatrzymali się dopiero w Kamieniu Pomorskim.
Dziś Kozietuły to piękna, spokojna wieś, której krajobraz ubogaca dwór w stylu neorenesansowym, ostatecznie ukształtowany w tej formie po przejęciu Kozietuł przez Leszczyńskich.
DWÓR ZIEMIAŃSKI W LITERATURZE przywoływany był wielokrotnie począwszy od:
Żywotu człowieka poczciwego – Mikołaja Reja z Nagłowic, który ukazał barwny obraz, zgodnego z cyklem natury, życia szlachcica. Dwór to miejsce, gdzie można prowadzić poczciwe ‘przyzwoite’ życie, mając u boku równie poczciwą żonę i dzieci oraz zaufaną czeladź; przez Na dom w Czarnolesie – Kochanowskiego, który jako pierwszy mówi o dworze – domu jako o GNIEŹDZIE OJCZYSTYM, gdzie można prowadzić spokojne, umiarkowane życie, wyzbywając się pragnień bogactw;
i Pana Tadeusza – Mickiewicza, wspominającego na emigracji rodzinne strony – kraj lat dziecinnych, akcję epopei narodowej, umieszczającego w Soplicowie – ”centrum polszczyzny” – Arkadii dzieciństwa o urodzie polskiego dworu pisząc:
Wśród takich pól przed laty nad brzegiem ruczaju
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany
Świeciły się z daleka pobielane ściany...
Soplicowo, ukazuje Mickiewicz jako arkadię, symbol szczęścia lat dziecinnych i utraconej ojczyzny, gdzie nawet muchy są „inne”, bo polskie. Stanowi ono ostoję polskości, dawnych obyczajów i tradycji szlacheckich. Wnętrze domu wypełniają przedmioty świadczące o patriotyzmie jego mieszkańców. Zachowane są tu rytuały towarzyskie, a życie toczy się w zgodzie z rytmem natury. I o tymże przychodzi Wieszczowi dumać w pielgrzymstwie na paryskim bruku …
oraz
Fortepian Szopena – Norwida, uznającego jako symbol narodowych tradycji ”Dom modrzewiowy wiejski”. Piszącego, że muzyka Szopena przywołuje właśnie polskie krajobrazy, które są jak niebo, hostia i wstęga;
czy
Nad Niemnem – Orzeszkowej, przedstawiającej trudy życia mieszkańców nadniemeńskiego Korczyna w drugiej połowie XIX wieku – w epoce popowstaniowej;
a także
Noce i dni – Dąbrowskiej, traktującej dwór polski jako ostoję tradycji i patriotyzmu w czasach zaborów, gdzie życie w zarządzanym przez Bogumiła Niechcica Serbinowie ukazane jest na przestrzeni wielu lat, podczas których codzienne, powszednie rozterki towarzyszące ziemiańskiemu życiu, przeplatają się chwilami podniosłymi i tradycjami powstania styczniowego ciągle obecnego w świadomości Polaków
po
Szczenięce lata – Wańkowicza, snującego opowieści o dzieciństwie i ziemiańskich tradycjach, w których wyrósł i o których pisze, by oddać klimat domu, w którym spędził dzieciństwo. Dworek to dla Wańkowicza miejsce przepełnione pamiątkami polskości, przenikającej tradycję rodzinną – to: skarb.
Literatura ukazuje, że tym co miało ziemiaństwo spajać, stanowić o jego odmienności od majętnych dorobkiewiczów czy bogatych chłopów, będących nieraz posiadaczami większych i lepiej prosperujących dóbr niż rodowe ziemiaństwo, jest: miłość Ojczyzny, wyrażająca się przywiązaniem do ziemi, tradycji stanowej oraz pochodzenia, szacunek dla wykształcenia, religijność, wreszcie czerpanie z tych wartości poczucia odrębności tożsamości względem innych warstw społeczeństwa.
KACPER TRZASKA – Uczeń klasy 1a Zespołu Szkół w Grójcu
– pod kierunkiem Nauczyciela języka polskiego i wiedzy o kulturze
– Lidii Wojnowskiej Członka Zespołu d/s Uczniów zdolnych
– sekcja KREATYWNYCH TWÓRCÓW w ramach PEDAGOGICZNEJ INNOWACJI PROGRAMOWO – METODYCZNEJ > KREATYWNI TWÓRCY <